niedziela, 25 listopada 2012

Tony Vaccaro - coś więcej niż wojenne fotografie.

"Moje podejście było takie - powiedziałem sobie: Tony, nie przejmuj się tym jak dobre będzie zdjęcie pod względem warunków i światła. Zrób je mimo wszystko. Jeśli oczy mogą coś zobaczyć, to zrób zdjęcie."

Kierowany tym mottem Tony Vaccaro zrobił ponad 10 000 fotografii, rejestrując walki w Europie i to co działo się po II wojnie światowej.


Tony Vaccaro 4 grudnia 2009 w Nowym Jorku.

Urodził się 20 grudnia 1922 roku w Greensburg jako drugie dziecko włoskich imigrantów. Gdy Tony miał 4 lata rodzina powróciła do Włoch, gdzie fotograf spędził całe dzieciństwo. Wybuch II wojny światowej i ucieczka przed faszystowskim reżimem zmusiły rodzinę do przeprowadzki do stanów. Od zawsze marzył o karierze zagranicznego korespondenta, lecz po powrocie do USA miał problemy z językiem angielskim. Nauczyciel w liceum w Nowym Jorku zasugerował młodemu Vaccaro by zamiast pisaniem zajął się fotografią. Pracował jako caddy na polu golfowym by odłożyć pieniądze na pierwszy sprzęt. Gdy udał się do sklepu fotograficznego poprosił o 'aparat z którym będzie mógł się podkraść i zrobić zdjęcie niezauważony'. 


Vaccaro ze swoimi aparatami w 1944 podczas służby wojskowej.

Wstąpił do wojska i w 1944 został wysłany do Europy w ramach Operacji Neptun. Wyposażony w karabin M-1 i raczej amatorski aparat Argus C-3 został rzucony w wir wydarzeń II wojny światowej. W tych latach Vaccaro zrobił ponad 8 000 zdjęć, lecz ponad połowa z nich zagubiła się podczas powodzi. Fotografie wysyłam do swojej siostry do stanów, pierwsza ich partia, zawierająca całą jego twórczość z Normandii, została skonfiskowana przez wojskowego cenzora i do dziś nie została odnaleziona.


"The kiss of liberation", St Briac, 15 Sierpnia 1944

"The Return of the Defeated Soldier", Frankfurt, 6 marca 1946

“In No Man’s Land”, Bitwa nad Renem, 1 marca 1945.



A G.I. and a Fraulein, Frankfurt, 1946

Sztuka fotografii według Vaccaro to odnalezienie momentu, który pokazuje unikalność każdej osoby i uwiecznienie go w czystej i niezmienionej formie. "Większość fotografów robi zdjęcia pozowane. Każe ludziom się nie poruszać i tak dalej. Ja pozostawiam ich takimi jakimi są" - mówi Vaccaro. Każde z jego zdjęć opowiada jakąś historię: "Widzicie co staram się robić z portretami? Staram się dać wam jakieś pojęcie o osobowości fotografowanego człowieka. Gdy przyjeżdżam do domu osoby, nie zrobię jej zdjęcia póki nie dowiem się kim ona jest.".


"Pablo Picasso", 1968

Ekscentryczny malarz Pablo Picasso wielokrotnie odrzucał wielu sławnych fotografów, nieraz obrażając ich przy tym. W 1968 roku w końcu zgodził się na sfotografowanie przez Vaccaro. Do domu malarza Tony przybył z niemałym niepokojem - słyszał wiele historii, francuski fotograf  Cartier-Bresson przez 2 lata usiłował dobrze uchwycić Picasso i nawet po tak długim czasie skończyło się to niepowodzeniem. "Picasso pozował jak model" wspomina Vaccaro, który nie takiego efektu oczekiwał. "Gdy powiedziałem mu, że aparat się popsuł przestał pozować i tego właśnie chciałem - tych oczy patrzących wprost na mnie" - tak właśnie powstało jedno z jego najsławniejszych zdjęć.


Okładka albumu.
W 2001 roku wojenne fotografie Vaccaro zostały zebrane w album "Entering Germany: Photographs 1944-1949".


Do usłyszenia! :)

Agata





niedziela, 18 listopada 2012

Muzyczny best of tygodnia 1

Witam!
Myślałam nad wprowadzeniem na blogu jakiś stałych 'rubryk'. Nie wiem czy to taki dobry pomysł, gdyż mam problemy z regularnym pisaniem, co już powoli zdaje się pokazywać. Więc zaczniemy od czegoś mniej wymagającego - muzycznego best of tygodnia. Co niedzielę będę prezentować 5 utworów, które szczególnie wpadły mi w ucho, odkryłam je w ostatnim czasie czy po prostu najczęściej słuchałam w ostatnim tygodniu. Taki jest przynajmniej plan, jak to będzie - zobaczymy :)



1. "Mother" - Danzig
Glenn Danzig zachwycał mnie już swoim głosem w Misfits, ale dopiero niedawno zaczęłam słuchać Danzig. To chyba ich najbardziej znany kawałek z pierwszego albumu z 1988 roku. Interesujący muzycznie, ma też bardzo fajny tekst - swego rodzaju wyzwanie dla ułożonych, porządnych rodziców i ich dzieci.



2. "Blackened" - Metallica
A raczej wersja live tego utworu z The Big 4 z 2010. To jeden z tych kawałków, które brzmią lepiej na żywo. Przy końcu piękne gitarowe solo Kirka Hammetta.



3. "Dust In The Wind" - Kansas
Jest i coś z kręgu rocka progresywnego. Spokojna, akustyczna ballada z filozoficznym tekstem. Zastanowienie nad śmiertelnością i nieuchronnością przemijania. "For all we are is dust in the wind."



4. "Child in Time" - Deep Purple
Ian Gillan wspaniale operuje swoim głosem, swobodnie wędruje między wysokimi i niskimi dźwiękami. Spokojne intro przechodzi w mocny rockowy kawałek z narastającym gitarowym solem. Składający się jedynie z ośmiu linijek tekst miał być protestem przeciw wojnie wietnamskiej.



5. "Flaming Telepaths" -  Blue Öyster Cult
Utwór z 1974 roku bardzo niedocenianej obecnie, moim zdaniem, grupy. Tekst utworu miałby jakoby dotyczyć eksperymentowania z narkotykami. 


Co jeszcze ciekawego w tym tygodniu?
Dziś urodziny jednego z moich ulubionych muzyków Kirka Hammetta. Składamy więc najlepsze życzenia :)




Do usłyszenia ! :)

Agata

piątek, 16 listopada 2012

Oryginał a tłumaczenie.

Zawód - tłumacz. I nie mówimy tutaj o tłumaczu przysięgłym czy o takim, który tłumaczy instrukcje do telewizorów, a raczej o przekładzie w sensie artystycznym, o przekładzie literackim. Nie da się ukryć, że jest to zawód potrzebny - nie jesteśmy przecież w stanie biegle władać wszystkimi językami świata, a interesujące nas książki często publikowane są w językach obcych. Do poznania samych postaw literatury trzeba by było być nie lada poliglotą - znawcą greki dla dzieł Homera, niemieckiego z powodu Goethego czy angielskiego by zapoznać się z twórczością Szekspira. Idąc dalej wspomnieć możemy również o współczesnych autorach - Haruki Murakami po japońsku czy Henning Mankell po szwedzku. Najprostszym przykładem niezbędności tłumaczeń jest najpopularniejsza księga świata - Biblia. Przez wieki powstawało bardzo wiele jej przekładów, obecnie jest ona ponoć dostępna w 471 językach świata.



"Pierwsze Folio" - pierwsze opublikowany zbiór dzieł Szekspira z 1623 roku


Ale czy tłumaczenie to same plusy? Tłumacz na swojej drodze napotyka bardzo wiele przeszkód, które musi pokonywać, co kończy się z różnym skutkiem. Przekład literacki nie jest zwykłym, dosłownym tłumaczeniem słów i zdań. W pewien sposób jest to tworzenie dzieła na nowo, na podstawie istniejącego oryginału. Tłumacz decyduje o doborze słownictwa, tłumaczeniu bądź nie nazw własnych, rymach. Musi oddać sens treści niedosłownych tekstu czy użycia danego słowa w odpowiednim kontekście oraz zadbać o zachowanie oryginalnego stylu twórcy. Problemem może być też występowanie specyficznych odnośników kulturalnych, neologizmów czy po prostu humoru autora.


Kamień z Rosetty. Widniejący na nim tekst zapisany jest w 3 wersjach - po egipsku
pismem hieroglificznym i demotycznym oraz po grecku.
Był on przełomem na drodze do odczytania egipskich hieroglifów.

A jak jest w praktyce? Różnie. Niektóre tłumaczenia świetnie przedstawiają założenia oryginału, czasem wręcz zwiększając jego jakość zarówno pod względem językowym jak i fabularnym. Nie zawsze jednak udaje się osiągnąć zamierzony efekt - tłumaczenia bywają schematyczne, niekompetentne i zniechęcają nas do czytania.


Anglojęzyczne i polskie wydania 'Prawdy' Pratchetta.

Z własnego doświadczenia przytoczyć mogę przykład Terrego Pratchetta, który urzekł mnie zarówno w angielskim oryginale jak i w przekładzie Piotra Cholewy. Tłumacz świetnie zachowuje żartobliwy styl pisarza, opisy i charaktery bohaterów. Są też autorzy, których polecam czytać w oryginale. Jednym z nich jest Lovecraft. Nie można niczego odjąć tłumaczeniom Ryszarda Grzybowskiego - są naprawdę interesujące, oddają klimat, język jest bogaty i urozmaicony. Jednak by w pełni pojąć makabrę i geniusz Lovecrafta trzeba przeczytać go po angielsku. Dopiero wtedy zrozumiemy prawdziwy mrok i grozę jego wyobraźni oraz docenimy wyrafinowany język, którym tak swobodnie włada i który jest w końcu jego cechą rozpoznawczą.


Brytyjskie wydanie Lovecrafta, które aktualnie czytam.


A polskie książki w innych językach? Jestem w posiadaniu anglojęzycznego wydania "Ostatniego życzenia" Sapkowskiego. Kupiłam je z myślą o zapoznaniu znajomych z zagranicy z sagą o Wiedźminie, a skończyło się na tym, że sama zaczęłam je czytać. Tłumaczenie miło mnie zaskoczyło - przekład czytało się bardzo dobrze. Świetnie odwzorowuje on oryginał, zachowując jednak swoje własne cechy.


Amerykańskie wydanie "Ostatniego życzenia".

Zachęcam Was bardzo do próbowania swoich sił z oryginalnymi wersjami książek. Warto też przed zakupem książki po polsku poszukać różnych jej tłumaczeń i wybrać najlepsze.

Do usłyszenia! :)

Agata

wtorek, 13 listopada 2012

"Tales of Mystery and Imagination" czyli ilustracje do twórczości Poe'go.

"Tales of Mystery and Imagination" to jeden z pierwszych znaczących zbiorów opowiadań  Edgara Allana Poe. Pierwsze próby zebrania twórczości Poego podęto już rok po śmierci autora w 1850 roku, ale dopiero dzięki pierwszemu wydaniu "Tales of Mystery and Imagination" z 1908 dzieła Poego stały się popularne wśród szerszego grona odbiorców. Od tamtego czasu zbiór ten był wielokrotnie powielany i wydawany pod różnymi formami przez wydawnictwa na całym świecie. Edycjom tym często towarzyszyły bogata oprawa graficzna i ilustracje.


Ilustracja do noweli Metzengerstein z 1908 roku
autorstwa Byama Shawa.

Ilustracja Herpina do "Złotego Żuka".

Kolejna ilustracja Byama Shawa z 1923 roku
do "Zabójstwa przy Rue Morgue".

Współczesne wydanie "Tales of Mystery & Imagination"


Bardzo interesująca edycja została wydana w 1919 roku nakładem londyńskiego wydawnictwa George Harrap & Co. Książka ta kosztowała 5 gwinei, co w tamtych czasach było niemałą kwotą. Cenę tę zawdzięczała ręcznie robionemu papierowi, welinowej oprawie, złotemu liternictwu oraz przede wszystkim dwudziestu czterem nowym ilustracjom Harry'ego Clarka. Wykonane tuszem, mroczne i szczegółowe rysunki dodawały namacalnej grozy prozie Poe'go.


Ilustracja do "Maski Czerwonego Mordu".

Ilustracja do "Beczki Amontillado"

Ilustracja do "W bezdni Maelströmu"

Ilustracja do "Studni i Wahadła".

Co ciekawe Harry Clarke, znany dziś głównie ze swojej pracy ilustratorskiej, kształcił się u swojego ojca w malowaniu witraży. Tworzenie rysunków do opowieści Poe'go było jego pobocznym projektem. Zilustrował również między innymi "Fausta" Goethego, baśnie Andersena oraz poezję Swinburne'a.


Ilustracja Clarka do baśni Andersena z 1916 roku.

Ilustracja Clarka do baśni Andersena z 1916 roku.


Ilustracja do "Fausta".


"Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze" - pierwsze polskie wydanie Poego
z ilustracjami Clarka, którego jestem aktualnie w posiadaniu (pozdrowienia dla Olci).

Ciekawostką jest, iż brytyjska grupa z kręgu rocka progresywnego The Alan Parsons Project nazwała swój debiutancki album z 1976 roku "Tales of Mystery and Imagination". Płyta ta nawiązywać miała to życia i twórczości Edgara Allana Poe'go i zawierała adaptację utworów "Kruk" czy "Zagłada domu Usherów".




Do usłyszenia! :)

Agata


poniedziałek, 12 listopada 2012

Uroboros i wieczny powrót.

Czas jest pojęciem, które definiować możemy w różnoraki sposób. W ujęciu fizycznym jest to skalarna wielkość określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi w tym samym miejscu. My skupimy się jednak na rozumieniu czasu w kulturze. W interesującym nas aspekcie wyróżnić możemy czas linearny oraz czas cykliczny. Czas linearny biegnie nieodwracalnie od określonego początku ku przyszłości. Taki rodzaj rozumienia rozpowszechnił się dzięki religiom - judaizmowi i chrześcijaństwu. Przeciwieństwem tego miał być czas cykliczny czyli powtarzalność pewnych cyklów zdarzeń, czas zataczający koła. Koncepcja ta wynikała z obserwacji natury - następujących po sobie pór roku czy cyklu dobowego.

Ojciec Czas - personifikacja czasu z XIX wieku.

Koncepcja filozoficzna wiecznego powrotu opierała się na cyklicznym rozumieniu czasu. Przyjmuje ona, iż świat powtarzał się i będzie powtarzać się wciąż w tej samej postaci nieskończenie wiele razy. Opiera się na przekonaniu o skończoności przestrzennej wszechświata i ograniczonej ilości zawartej w nim materii. W czasie, który jest nieskończony, materia ta ulega zmianom stanu. Ilość możliwych zmian jest ograniczona, więc w końcu ten sam stan materii powtórzy się.




Idea ta pojawiła się już w starożytnym Egipcie, a jej symbolem był skarabeusz. Chrząszcze te, uznawane za święte, oznaczały ponowne narodziny i należał do najczęstszego wyposażenia grobowców. Były popularnym motywem biżuterii, noszone je jako amulety. Z Egiptu koncepcja wiecznego powrotu przywędrowała do Grecji, gdzie rozwijana była przez pitagorejczyków i stoików. Początek średniowiecza i rozprzestrzenienie chrześcijaństwa przyczyniły się do zapomnienia tej teorii. Powraca ona dopiero w oświeceniu.


Płaskorzeźba z I wieku przedstawiająca uroborosa oplatającego skarabeusza.

Inną bardzo ciekawą metaforą wiecznego powrotu jest uroboros - wąż pożerający swój własny ogon. Jego wizerunek po raz pierwszy pojawia się staroegipskich tekstach pogrzebowych z XIV przed naszą erą znalezionych w grobowcu faraona Tutanchamona. Platon opisuje pierwszą żywą istotę we wszechświecie jako okrągłe, zjadające samo siebie stworzenie.

Ilustracja uroborosa w "Chrysopoeia Kleopatry" tekstu traktującego
o stworzeniu  Kamienia Filozoficznego i zamianie substancji w złoto.

Uroboros był również kojarzony z alchemią, gdzie oznaczał ciągłą i powtarzalną naturę alchemicznych dzieł. Przedstawia również stale powtarzający się, zamknięty proces przemiany materii. Symbolizuje całość, zjednoczenie przeciwieństw, nieskończoność i nieśmiertelność, coś co nigdy nie wyginie i trwać będzie nieskończenie. Łączy cykl na rodzin i śmierci w wieczną jedność, koniec jest jednocześnie początkiem. 


Jedno z przedstawień uroborosa.

Uroboros z alchemicznego traktatu 'De Lapide Philosophico'
Lucasa Jennisa

Rysunek z "Synosius" Theodorosa Pelecanosa



Do usłyszenia !


Agata

niedziela, 11 listopada 2012

Garść fotografii z II wojny światowej.

Nie czuję się w żaden sposób kompetentna, by wypowiadać się na temat drugiej wojny światowej w kontekście historycznym. Temat ten jednakże dosyć mnie interesuje, więc poświęcam mu ten post. Proponuję żebyśmy spojrzeli ta te wydarzenia z innej strony. Dosłownie "spojrzeli", gdyż poniżej prezentuję garść niesamowitych zdjęć z tamtego okresu. Przedstawiają one zarówno żołnierzy, jak i cywili, różnych narodowości, na wielu frontach i w różnych latach - to co ich łączy to właśnie wojna.



Polska piechota (1939)


Para idąca ulicami płonącego Berlina w ostatnich dniach wojny (1945)


Generał Eisenhower, Winston Churchill i Generał Omar Bradley ćwiczący celność w Anglii (kwiecień,1944). 


Kanadyjski snajper w Anglii (1943)



Sowieccy partyzanci na Białorusi (1943)


Rosyjscy żołnierze w Berlinie (1945)


Mieszkańcy Coventry odzyskujący, co mogą ze swoich zniszczonych domów rano po bombardowania Luftwaffe (15 listopada 1940)


Amerykańscy żołnierze w Paryżu (1944)


Prowizoryczna poczta stworzona przez amerykańskich żołnierzy w Iwo Jimie (1945).

Niemieccy żołnierze niszczący szlaban na granicy polsko-niemieckiej niedaleko Gdańska (1939)



Wkrótce ciąg dalszy.
Co sądzicie o tych zdjęciach? Czy spotkaliście się kiedyś z fotografiami z tamtego okresu, które Was poruszyły?

Do usłyszenia!

Agata

sobota, 10 listopada 2012

Realizm magiczny Jacka Yerki

Jacek Yerka jest niewątpliwie moim ulubionym malarzem. Jego obrazy nigdy mi się nie znudzą i nigdy nie przestaną mnie zachwycać. Jego nieskończona wyobraźnia oraz umiejętność przelania jej na płótno, dokładność, szczegółowość i wyrafinowanie jego dzieł to to, co wyróżnia go wśród innych przedstawicieli surrealizmu. Na jego obrazach zdaje się panować spokój, mimo to czujemy pewne napięcie. Odnosimy jednocześnie wrażenie harmonii i poukładania, jak i panującego chaosu.


Jacek Yerka, "Jesień"


Jacek Yerka urodził się w Toruniu w 1952 roku. Wychował się w artystycznej rodzinie - zarówno matka jak i ojciec studiowali na Akademii Sztuk Pięknych. Lata dzieciństwa wspomina trudno, zawsze uważał się za odludka. Zamiast bawić się z rówieśnikami na podwórku, siadywał za biurkiem z ołówkiem i tworzył swój własny, magiczny świat. Była to dla niego ucieczka od smutnej, szarej rzeczywistości. Jako jedną z najważniejszych osób w swoim życiu wspomina babcię, która zawsze troszczyła się o niego i rozumiała jego artystyczny zmysł.


Jacek Yerka, "Szachy na wyspie"

Nie planował być artystą. Myślał o studiach medycznych lub astronomii. Jednak tuż przed ostatnimi egzaminami po raz pierwszy sięgnął po farby, wkroczył do magicznego świata barw i to przekonało go by jednak pójść w ślady rodziców. Podczas nauki na akademii prowadził "podwójne życie" - za dnia chodził na wykłady i zajęcia, uczył się, wieczorami zaś przelewał swoje senne wizje na obrazy, które ujrzeć mieli tylko jego rodzina i przyjaciele. W tamtych czasach jego największą inspiracją byli Cezanne, Durer i Bosch. Na drugim roku studiów zaczął zajmować się plakatem i to ta dziedzina przyniosła mu pierwsze sukcesy.

"Międzynarodowy Dzień Dziecka" - plakat Yerki z 1977 roku.

Od 1980 roku całkowicie poświęcił się pracy artystycznej. Jako swoje inspiracje najczęściej wymienia wspomnienia z dzieciństwa, sny oraz polską wieś. Na jego obrazach często widzimy połączenie technologii oraz natury, maszyny i urządzenia przywodzące na myśl steampunk czy typowo rustykalne krajobrazy.

"Atak o świcie" jako przykład inspiracji wspomnieniami z dzieciństwa.
Obraz ten pojawił się na okładce książki "Mind Fields" - zbiorze opowiadań Harlana Ellisona inspirowanych twórczością Yerki.


Sen Yerki przelany na płótno czyli "Katedra".
Przykład kunsztu i dokładności w przedstawianiu architektury.


Wiejskie klimaty u Yerki - "Amok".
Porozrzucane przypadkowe przedmioty i kontrast pomiędzy niebem po obu stronach drzewa
wprowadzają chaos i niepokój.
(Jeden z moich ulubionych obrazów artysty).


Obrazy Yerki są świetnym przykładem tego co nazywamy 'realizmem magicznym'. Ten nurt w sztuce zakładał odwołanie się do wyobraźni, odejście od zasady mimesis, kontrast, operowanie tym co dziwne i niewyjaśnione, czerpanie inspiracji ze snów, tradycji lokalnych, legend i mitów. Realizm magiczny pozostawia nas z wieloma pytaniami, daje nam szerokie pole do interpretacji i ma inspirować. Inni przedstawiciele tego nurtu to Paul Delvaux i René Magritte.


"Syn człowieka" - autoportret René Magritte.

"Narodziny Dnia" - przykład realizmu magicznego w wykonaniu Paula Delvaux.

Obrazy Jacka Yerki poruszają i inspirują. Ich wieloznaczność i symbolika, jak i również naładowanie emocjonalne, przywołują nasze sny i mgliste wspomnienia z dzieciństwa. Zachwycają również pod względem dokładności wykonania i precyzji.
Oto tylko niektóre z jego obrazów:

"Sen nocy letniej"

"Powrót do domu"

"Fortepian"

"Pogoda pod bzem"

"Strażnik truskawek"

Zachęcam Was do odwiedzenia oficjalnej strony artysty i głębszego zapoznania z jego twórczością.
Do usłyszenia! :)

Agata